Wielokrotne przechodzenie przez automatycznie otwierające się szklane drzwi, długie wjazdy i zjazdy ruchomymi schodami, oglądanie wystroju nie znanych wcześniej stacji metra – tu wyobraźnia Niebieskich pracowała w piątek intensywniej niż na widowni teatru. Ale spektakl również dostarczył nam silnych wrażeń. Przeplatały się w nim dwa plany – przytulnej, swojskiej, babcinej opowieści ilustrowanej prostymi wycinankami i zimnego, dalekiego, groźnego świata wyczarowywanego na dużej scenie dzięki ciekawej scenografii. Dzięki temu klasyczna andersenowska opowieść o niszczącej potędze zła i wielkiej sile miłości i poświęcenia trafiała i do małych widzów, i do ich opiekunów.